sobota, 23 lipca 2016

SEX - czy to ciągle tabu?

Maise:  Wiele osób sądzi, że mamy obecnie rozprężenie kulturowe i totalny atak seksualizmu wszelkiego rodzaju dewiacji. Jaka jest pani opinia na ten temat?

Helen: Na pewno mamy zmiany kulturowe. Postępuje liberalizacja we wszystkich dziedzinach życia, to i w seksie a raczej seksualności także. Moim zdaniem to by nie było złe, gdyby jednak ta tak zwana liberalizacja była prawdziwa. Mam w tym temacie jednak poważne wątpliwości.

Maise: No chyba jednak wystarczy porównać europejską liberalizację z kulturą islamską i nie powinno być wątpliwości, że poszliśmy daleko z akceptacją seksu i odmienności seksualnych.

Helen: Nie jestem tego taka pewna. Powiedziałabym raczej, że nastąpiła komercjalizacja seksu, wszystko na sprzedaż; ale nie liberalizacja.
Seks jest najbardziej obwarowaną kulturowo dziedziną życia człowieka. W każdej społeczności mamy tu do czynienia z ogromem nakazów, zakazów, norm.  Bardzo chętnie tę sferę normują przeróżne społeczności ale także kościoły i politycy, mamy tu wręcz ogram narzuconych tabu.
Trzeba zaś zdawać sobie sprawę, że seks i seksualizm jest najważniejszą dziedziną życia człowieka. 
Nie, nie mamy tu do czynienia z prawdziwą liberalizacją!

Maise: To jak według pani powinna wyglądać prawdziwa liberalizacja w dziedzinie seksu?

Helen: Seksualność człowieka, podobnie jak i wszystkich innych stworzeń, jest mu nadana przez naturę, taką Naturę pisaną z dużej litery.
Dlaczego? Bo jeżeli mamy wierzyć w jakiegoś stwórcę to najrozsądniej nazwać nim Naturę.
W przyrodzie wszystko jest znakomicie urządzone, skorelowane, przemyślane, że człowiek może tylko nieudolnie naśladować jej rozwiązania.
Im bardziej poznaje się przyrodę, prowadzi badania naukowe, tym bardziej widzi się w niej boską naturę i to w każdej dziedzinie.
Wracajmy jednak do pytania. W moim przekonaniu, liberalizacja to jest powrót do natury - usuwanie niemądrych barier, wymyślonych często interesownie przez ludzi norm i zakazów. W przypadku seksualności i seksu tak jednak się nie dzieje. Gorzej - komercjalizuje się tę podstawową i może najważniejszą dziedzinę życia człowieka i niby liberalizując zachowania seksualne, uprawia się zmasowaną i szkodliwą propagandę dla zachowań nienaturalnych, często z pogranicza dewiacji.
Sankcjonuje się te dewiacje, często dla korzyści politycznych, pod fałszywymi hasłami tolerancji. Temat wymaga bardzo szerokiego omówienia ale teraz powiem tylko hasłowo, to przecież jest teraz takie modne w propagandzie - moim zdaniem liberalizacja w dziedzinie seksu powinna polegać na przywracaniu jego naturalnej roli, na usuwaniu wymyślanych przez ludzi bzdurnych ograniczeń, ale też nazywane występujących tu anomalii "po imieniu"!

Maise: Może jakieś przykłady?

Helen:  Widzę, że pani nie odpuszcza. No trudno, będzie więc mały wykład.
Na wstępie trzeba wyraźnie podkreślić, że natura, ta z dużej litery, stworzyła całkiem różne pod względem budowy ciała, fizjologii, psychiki no i roli w życiu osobniki - kobietę i mężczyznę. Dotyczy to też zdecydowanej większości gatunków zwierząt gdzie te osobniki nazywamy samicą i samcem. 
Pierwszym, bzdurnym osiągnięciem cywilizacji jest udawanie, że tych różnic nie ma i wyznaczanie jednakowych ról kobietom i mężczyznom często sprzecznych z ich naturą. Każdy ruch społeczny ma to do siebie, że powstaje na bazie jakichś kilku słusznych haseł, aby uzyskać aprobatę i poparcie a potem gdy już okrzepnie, wtłacza masę bzdur i szkodliwych norm, aby sobie podporządkować wcześniejszych zwolenników.  Nie inaczej jest z ruchem feministek, zielonych czy przeróżnymi wyznaniami o naturze religijnej. 
Ale zostawmy to w tej chwili. 
Natura wyposażyła kobietę w układ rozrodczy który pozwala wydawać na świat potomstwo. Aby jednak zapewnić temu potomstwu różnorodność, niepowtarzalność, doskonalenie genów, stworzyła dawcę tych odmiennych genów, mężczyznę, aby brał udział w tworzeniu potomstwa. Jak wiemy, połączenie tych DNA mężczyzny i kobiety, następuje w jajniku kobiety. Potem już rozwija się płód. 
Myślę, że o tym już wszyscy wiedzą i nie ma potrzeby na ten temat się rozwodzić.
Potrzeba jednak rozmawiać o tym, jak natura usiłuje skłonić kobietę i mężczyznę do tego, aby chcieli się rozmnażać?  No i tu mamy już do czynienia z "radosną twórczością" przeróżnych grup społecznych i organizacji usiłujących tworzyć rożne tabu i surowe tak zwane normy obyczajowe. 
Tak na prawdę, kobieta nie garnęłaby się do macierzyństwa a mężczyzna nie uganiałby się za kobietami, gdyby natura nie wymyśliła dla nich wielu zachęt.  

Maise: Czyli jest pani za seksem nieskrępowanym, takim prawie zwierzęcym?

Helen: Tego przecież nie powiedziałam! Mamy wszak do czynienia z gatunkiem istot najbardziej rozumnych na naszym globie. Mogą więc powstawać zasady społecznie pożądane dla naszego gatunku, zgodne z prawami natury. Ale do tego możne przejdziemy później. Wróćmy jeszcze do poprzedniego wątku.

Maise: No więc dobrze. Dlaczego rozmnażanie według pani nie jest atrakcyjne i wymaga wielu zachęt?

Helen: A jest? Przyjrzyjmy się temu dokładnie. Po pierwsze, w okresie ciąży kobieta odczuwa wiele dolegliwości. Co najgorsze, wszystko to kończy się dość często traumatycznym porodem obfitującym w bóle. Potem jest uwiązana w domu opieką nad potomstwem. Musi odmawiać sobie wielu przyjemności.
Mężczyzna po przyjściu potomstwa na świat staje przed  licznymi zadaniami wymagającymi zabezpieczenia dzieci i matki, stworzenia im odpowiednich warunków - matce do pielęgnowania, dzieciom do dorastania. 
Krótko mówiąc, potomstwo dla obojga rodziców to same kłopoty a często ból i cierpienie. 

Maise: Jakie więc zachęty stworzyła natura aby ludzie się rozmnażali?

Helen: Odmienne dla kobiet i odmienne dla mężczyzn, dotyczy to też zwierząt. Ta odmienność jest  w obecnym wyemancypowanym społeczeństwie, źródłem problemów, przynajmniej dla tych którzy chcą tu równości.
Zachęty są zarówno fizyczne jak i psychiczne. Do fizycznych należy na pewno przyjemność samego stosunku seksualnego, ale dość odmienna u kobiet i mężczyzn, czasem przyjemność karmienia niemowlaka u kobiet...  Reszta to są już zachęty psychiczne i też różniące się, nazwała bym to w umotywowaniu.

Maise: Czyli jakie są te różnice?

Helen: Może najpierw o kobietach. Kluczową role odgrywa tu psychika. Natura wszczepiła kobietom potrzebę posiadania i opieki nad potomstwem, jak to się popularnie nazywa - instynkt macierzyński.
Uprzedzę tu zaraz głosy niektórych kobiet, że czegoś takiego nie odczuwają. To jest normalne bo natura tak jest skonstruowana, że nie ma w niej jednorodności. U rożnych kobiet odczuwanie instynktu macierzyńskiego jest różne. Jest na pewno niewielka grupka, która nie odczuwa go w ogóle. Należy jednak wyraźnie powiedzieć, że większość kobiet ten macierzyński instynkt ma i to jest norma narzucona przez Naturę. Ponadto instynkt macierzyński ma swoje fazy. W pewnych okresach jest słabszy w pewnych silniejszy.
Nawet najbardziej wyemancypowane kobiety, skupione na swojej pracy zawodowej, przechodzą okresy "załamania" i tęsknoty za macierzyństwem.
Na pewno zgodzi się pani ze mną, że większość kobiet autentycznie "ciągnie" do małych istotek, zachwycają się nimi, odczuwają nieodpartą potrzebę opiekowania się nimi. Większość kobiet nie ogranicza się tu tylko do własnego potomstwa. Ogólnie są otwarte na wszystko co małe, bezbronne czy skrzywdzone, nawet na swoich mężczyzn gdy tylko mogą się nimi zaopiekować. To jest też cecha która na ogół odróżnia kobiety od mężczyzn.

Maise: A co na to mężczyźni?

Helen:  Z "Natury" nie biorą w tym udziału (śmiech). Dla nich istotnym jest jedynie "począć" to dziecko, czyli tak "osaczyć" kobietę aby ta "otworzyła" przed nim swoje łono. Potem już sprawa dla nich powinna być zamknięta i "łowy" powinny zacząć się od początku.

Maise: Nie uważa pani, że jest to bardzo cyniczne i sprowadza mężczyzn do prymitywnej roli rozpłodowego samca?

( Ciąg dalszy wywiadu nastąpi).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za opinię!